Dostępne statystyki są przerażające i widoczne na ulicach. Społeczeństwo tyje. Osoby z otyłością od lekarza dostają leki na cukrzycę i serce, od dietetyka gotowy jadłospis. Niestety pozytywnych efektów tych działań nie ma lub są krótkotrwałe. Często zapomina się o kontekście psychologicznym problemu.

Jeśli wszystko zaczyna się w głowie, to co w niej jest?

Istnieje wiele przekonań i sposobów myślenia o jedzeniu (tzw. schematów poznawczych), które mogą prowadzić do przybierania na wadze:

  • „jedzenie jako miłość” – kiedy jedzenie staje się wyrazem miłości i sposobem jej okazywania, dotyczy zarówno jedzenia, aby sprawić komuś przyjemność, jak i dawania go innym
  • „jedzenie jako odpowiedzialność” – odpowiedzialność zmusza nas do zjedzenia wszystkiego, co jest na talerzu, chociaż znacznie przewyższa to zapotrzebowanie i możliwości.
    Pokutują utrwalone opowieści w dzieciństwie o głodnych dzieciach w Afryce. A w restauracji coś nam podpowiada, że musimy zostawić pusty talerz
  • „jedzenie jako nagroda” – nagradzamy siebie lub tych, których lubimy

Jedzenie kojarzy się z doświadczaniem przyjemności – potrawa ładnie wygląda, wspaniale smakuje, dookoła miłe towarzystwo. Jedzenie bywa też sposobem na poprawienie sobie humoru, ucieczką od problemów lub reakcją na doświadczany lęk. O zajadaniu stresu pisałam już wcześniej.

W psychologii istnieje także teoria hamowanego łakomstwa. Mówi o tym, że chęć kontrolowania wagi przez nadmierne skupianie się na ilości jedzenia może powodować rozchwiania mechanizmu samokontroli. W skrócie chodzi o to, że sytuacja zjedzenia czegoś niedozwolonego lub ponad zaplanowaną normę staje się wyzwalaczem, który prowadzi do zjedzenia jeszcze więcej. Wystarczy małe odstępstwo, aby zacząć się objadać. Zdarza się nawet, że osoby z niewielką nadwagą, kiedy przechodzą na dietę, zaczynają tyć, bo w sytuacjach odstępstwa przestają się kontrolować. Dzieje się tak oczywiście nie na każdej diecie, ale gdy jest zbyt restrykcyjna i źle sformułowaliśmy swój cel.

Nierealistyczne cele, niedostosowane do naszych możliwości, zbyt duże wymagania od siebie oraz skłonność do perfekcjonizmu prowadzą do stosowania zasady „wszystko albo nic” – raz udaje nam się wszystkiemu sprostać, a innym razem wpadamy w niekontrolowane napady objadania się.

Dlatego ważne jest, aby stawiać sobie możliwe do zrealizowania cele, pamiętając że jednorazowe odstępstwo od planu nie umniejsza wcześniejszego wysiłku!

Inną przyczyną tycia jest brak kontroli nad tym, co i kiedy jemy, czyli nieplanowanie posiłków, jedzenie tego, na co mamy w danej chwili ochotę i częste podjadanie. W sytuacjach nieograniczonego dostępu do jedzenia prowadzi to oczywiście do tycia. Dlatego warto wcześniej planować posiłki i ograniczyć w domu ilość niepotrzebnych produktów, np. słodyczy. Kiedy znikają z zasięgu wzroku i trzeba wykazać się aktywnością, aby je zdobyć, np. pójść do sklepu, wtedy zjemy mniej. Także, gdy gotujemy sami, a nie kupujemy gdzieś „w drodze”, zjemy mniej.

A co kiedy zaplanujemy posiłki i pojawią się niespodziewane okoliczności? Niestety spotkania lub sytuacje angażujące uwagę, jak nauka, oglądanie telewizji osłabiają naszą kontrolę i jesteśmy w stanie zjeść nawet 3 razy więcej. Paczka chipsów przed telewizorem brzmi znajomo i to zdziwienie, że już koniec. Także alkohol obniża samoświadomość i kontrolę nad ilością i jakością jedzenia. Z samoświadomością jest związany wgląd we własne emocje. Ludzie jedzą w sytuacjach złości, napięcia i lęku. Mylą pobudzenie emocjonalne z fizjologicznym. Jedzenie daje poczucie ulgi, dlatego taki sposób radzenia sobie z nie do końca rozpoznawanymi emocjami utrwala się i będzie stosowany w przyszłości.

Jeżeli chcesz osiągnąć sukces na diecie lub utrzymać wagę:

  • stawiaj sobie realne cele
  • planuj posiłki
  • ogranicz dostęp do niepotrzebnych produktów
  • zwiększaj samoświadomość.

Wiele z tych zagadnień porusza Nina Ogińska-Bulik w książce „Psychologia nadmiernego jedzenia”. Polecam.