Dziś, jak podpowiada kalendarz świąt nietypowych, obchodzimy Dzień Kanapki. Jej wymyślenie przypisuje się Johnemu Montagu, brytyjskiemu arystokracie żyjącemu w XVIIIw., choć uważa się, że kanapka mogła być znana już w starożytności. Teraz kanapki jedzą mieszkańcy całego świata. Wietnamska odmiana kanapki to bahn – zapiekana bagietka z mięsem, meksykańska kanapka to cemita – wołowina i awokado w posypanej sezamem bułce, natomiast najstarsza duńska kanapka to „nocna kanapka weterynarza”. Najbardziej wyjątkową kanapkę jadłam na Sycylii – gelato, czyli lody w słodkawej bułce.

Polacy też jedzą kanapki. Na śniadanie, na kolację, w podróży, w szkole, także w miejscu pracy. Podczas gdy Francuzi jedzą obiad, Polacy wyciągają kanapki i dalej pracują. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę Mixit, spośród 624 ankietowanych 38,6% zadeklarowało, że w pracy najchętniej je kanapki. Gotowy obiad zabiera niespełna 15%. Jakie motywy kierują ludźmi, że najczęściej sięgają po kanapki? Głównie jest to wygoda i przyzwyczajenie. Nie potrzebne są talerze, sztućce, nie trzeba zmywać. Kanapkę można zjeść szybko, nawet w drodze, o czym przekonuje nas street food.

Sama idea kanapki przez niektórych krytykowana nie jest zła. Wszystko zależy od tego, co znajduje się pomiędzy dwiema kromkami i z czego są sporządzone owe kromki. Jeżeli zrobimy kanapkę z białego pszennego chleba z wątpliwej jakości wędliną lub czymś, co przypomina ser tylko z wyglądu, nie wpłynie to korzystnie ani na nasze zdrowie, ani jakość pracy. Organizm zareaguje szybkim wzrostem stężenia glukozy we kwi i wyrzutem insuliny. Przypływ energii będzie chwilowy, potem energia wraz z poziomem glukozy i insuliny spadnie, a my staniemy się ospali.

Jeśli sięgamy po kanapkę, zamiast białego pieczywa, wybierzmy razowe lub pełnoziarniste, które dostarczy energię na dłuższy czas. Wyznaję zasadę jakości, a nie ilości. Dlatego zamiast położyć na kromce szynkę, zawierającą znikomy procent mięsa, wolę nie jeść jej wcale. Wśród składników na zdrowe kanapki jest, co wybierać. Można zrobić kanapkę z chleba razowego, wafli ryżowych. Na zimno, opiekaną w tosterze, zarumienioną w piekarniku. Z pieczonym mięsem, różnymi serami lub z pastą. Na zielono z sałatą, rukolą, szczypiorkiem i kolorowo z pomidorem, ogórkiem, papryką. Albo wykwintną z łososiem, awokado, krewetkami. Pomysły można mnożyć, a tak skomponowana kanapka może stać się pełnowartościowym posiłkiem.

Oczywiście idealnie byłoby zjeść w pracy ciepły posiłek w formie obiadu (pamiętając, że do ciepłych posiłków nie zalicza się kanapka popita gorącym napojem w kubku, co usiłuje nam wmówić jedna reklama). Wiemy doskonale, że nie dla każdego jest to realne, ponieważ warunki w pracy nie zawsze to umożliwiają. Badania realizowane przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini wynika, że 68% badanych nie ma czasu na zjedzenie głównego posiłku w pracy, a co dziesiąta osoba nic nie je. Wiele osób twierdzi, że nie ma czasu na jedzenie, ponieważ musi pracować. Czasem pojawia się poczucie wstydu i braku zrozumienia, zwłaszcza jeżeli pracujemy z osobami nie przywiązującymi wagi do regularnego odżywiania lub obawa przed komentarzami. Niestety zdarza się też, że pracodawca wybacza palaczom, podczas gdy na osoby korzystające z przerwy obiadowej patrzy nieprzychylnym okiem. Taki pracodawca nie wie, że tak naprawdę jesteśmy w stanie więcej zrobić, korzystając w ciągu dnia z przerwy na posiłek, niż z niej rezygnując. Według danych WHO regularne jedzenie w ciągu dnia może podnieść efektywność pracy nawet o 20%. Pełnowartościowy posiłek w pracy zapewnia równowagę energetyczną, nie dopuszcza do spadku stężenia glukozy krwi, a wraz z nim do gorszej koncentracji i poddenerwowania. Nie dopuszcza także do napadów objadania się po powrocie do domu.

Jeżeli nie możemy zjeść niczego na ciepło, wybierzmy kanapkę, ale nie jakąś zwyczajną, zrobioną na prętce, ale wykwintną. Taką kanapkę opisuje Mireille Guiliano, autorka książki „Francuzki nie tyją”:

Jeśli w pracy mamy czas tylko na „zjedzenie kanapki w locie”, to przygotujmy sobie na ten moment kanapkę naprawdę wykwintną. Mówiąc „wykwintną” mam na myśli pomysłową, finezyjną, w jakiś sposób wyjątkową. I nie żałujmy tych kilku minut, żeby ozdobić ją sałatą, dorzucić orzechy albo oliwki i trochę dobrej jakości sera. Jeśli potem zjemy – choćby przy biurku, coś, co przygotowaliśmy z myślą, by sprawić sobie przyjemność, to poczujemy tę przyjemność. Za to wrzucenie w siebie papki (…) tylko zwiększy naszą frustrację. 

(cyt. za: Twój Styl Numer 4 (285) Kwiecień 2014)

Niezwykle podoba mi się idea sprawiania sobie przyjemności.
Nie chciałabym, aby przez pośpiech bylejakość stała się normą!