Cześć, nazywam się Dorota Wójcik,
jestem psycholożką, dietetyczką, specjalistką psychodietetyki i farmaceutką.
Od 7 lat pomagam kobietom, które chorują na zaburzenia odżywiania i są zmęczone walką ze swoim ciałem. Pomagam im odzyskać dobrą relację z jedzeniem, ciałem i ze sobą. Chciałabym, aby dzięki życzliwej akceptacji mogły rozkwitać we wszystkich obszarach życia.
Umów się na wizytę i rozpocznij zmianę
Cześć, nazywam się Dorota Wójcik,
jestem psycholożką, dietetyczką, specjalistką psychodietetyki i farmaceutką.
Od 7 lat pomagam kobietom zmęczonym walką z kilogramami i swoim ciałem oraz chorującym na zaburzenia odżywiania odzyskać dobrą relację z jedzeniem, aby dzięki życzliwej akceptacji mogły rozkwitać we wszystkich obszarach życia.
Szczęcie i zdrowie nie sa efektem określonej masy ciała, ani żadnej diety, tylko sumą codziennych wyborów.
W liceum koleżanka namówiła mnie na dietę. Nie byłam przekonana. Wygląd mojego ciała nie był najważniejszą rzeczą o mnie i nie widziałam potrzeby jego zmiany. Wytrzymałam jeden dzień, który był ostatnim jakiejkolwiek diety. Im dłużej interesowałam się odżywianiem i studiowałam psychologię, tym bardziej czułam, że na pierwszym miejscu powinna stać troska o samą siebie, a nie o liczbę, jaką wskazuje waga, nie ilość węglowodanów, czy indeks glikemiczny. To, czego wtedy naprawdę potrzebowałam, była zmiana stylu życia, a dieta dawała nadzieję na zmianę. Złudną i nieskuteczną. Wybrałam inaczej. Odżywianie i ruch stawały się ważnym elementem mojego życia, dzięki obserwowaniu i słuchaniu siebie. Motywacją była życzliwość i troska o swoje ciało, czyli o samą siebie.
Chciałabym, żeby dbanie o siebie – o swój dobrostan fizyczny i psychiczny – było jakością, jaką chcemy pielęgnować w życiu i wyrazem życzliwości wobec siebie.
Szczęcie i zdrowie nie są efektem określonej masy ciała, ani żadnej diety, tylko sumą codziennych wyborów.
W liceum koleżanka namówiła mnie na dietę. Nie byłam przekonana. Wygląd mojego ciała nie był najważniejszą rzeczą o mnie i nie widziałam potrzeby jego zmiany. Wytrzymałam jeden dzień, który był ostatnim jakiejkolwiek diety. Im dłużej interesowałam się odżywianiem i studiowałam psychologię, tym bardziej czułam, że na pierwszym miejscu powinna stać troska o samą siebie, a nie o liczbę, jaką wskazuje waga, nie ilość węglowodanów, czy indeks glikemiczny. To, czego wtedy naprawdę potrzebowałam, była zmiana stylu życia, a dieta dawała nadzieję na zmianę. Złudną i nieskuteczną. Wybrałam inaczej. Odżywianie i ruch stawały się ważnym elementem mojego życia, dzięki obserwowaniu i słuchaniu siebie. Motywacją była życzliwość i troska o swoje ciało, czyli o samą siebie.
Utrata kilogramów powinna być efektem ubocznym wprowadzania prozdrowotnych zmian do swojego życia.
Z jedzeniem mam dobra relację
Jedzenie jest czymś więcej niż tym, co kładziemy na talerzu. Z jedzeniem jesteśmy w relacji, którą kształtuje to, co myślimy o jedzeniu, jak i ile myślimy, jaka rolę pełni jedzenie w naszym życiu. Czy używamy go, żeby regulować emocje, nagrodzić się lub ukarać, a może aby odzyskać kontrolę lub akceptację siebie?
Nie dzielę jedzenia na zdrowe i niezdrowe, staram się mieć zdrowe życie i jednocześnie przyjmuję, że nie jest idealne. Jedzenie nie powinno być naszym wrogiem, ale sprzymierzeńcem - ono buduje, odżywia i daje energię do działania. Jest częścią spotkań z przyjaciółmi i rodziną oraz elementem celebrowania ważnych wydarzeń. Relacja z jedzeniem wpływa na jakość naszego życia i nie można sprowadzić jedzenia tylko to zawartości talerza.
Nie wierzę w diety-cud
Dieta, nawet najpiękniejsza i najbardziej zbilansowana, najczęściej jest tylko chwilową zmianą. Nie uczy podejmowania decyzji w trudnych sytuacjach, regulowania emocji, uważności, świadomego decydowania i jest nastawiona na cel, a nie na długotrwała troskę o siebie. Wierzę, że zamiast kontroli na diecie, możemy wpływać na swoje odżywianie i podejmować świadome decyzje. Akty kontroli czy powinności możemy zamienić na akty troski i czułości dla siebie. Nakazy i zakazy zastąpić zaufaniem do siebie. Kiedy nie akceptujemy swojego ciała lub nasza relacja z jedzeniem jest zaburzona, możemy zacząć od tego, co kładziemy na talerzu, ale możemy też zacząć od tego, co mamy w sobie.
Psychodietetyka stała się moją pasją i stylem życia
Podczas 11 lat studiów udało mi się połączyć wiedzę medyczną, psychologiczną i dietetyczną. Psychologia odżywiania stała się moim zawodem i pasją. W 2014 roku zaczęłam pisać bloga Pracownia Zdrowego Stylu, a 7 lat temu otworzyłam gabinet, gdzie podczas indywidualnych konsultacji i warsztatów spotykam się z kobietami, które pragną odzyskać zdrową relację z jedzeniem i swoim ciałem. Często są głodne… bliskości, dotyku, więzi i bycia widzianą. Głodne zachwytów, prawdziwej przyjemności i witalności. Tym, co nie pozwala im żyć w pełni, są nadmierne myśli na temat swojego wyglądu i jedzenia.Są głodne normalności, życia bez ciągłej tęsknoty za czymś więcej. Bez presji i poczucia bycia wciąż niewystarczającą.
Zmiana zaczyna się w głowie
W gabinecie wspólnie pracujemy w obszarach, które mają wpływ na trudności z jedzeniem moich klientek. Mogą to być emocje, nieradzenie sobie ze stresem, krytyczne myśli, niesprzyjające przekonania na temat odżywiania i siebie, brak akceptacji swojego ciała, niskie poczucie własnej wartości, mechanizmy związane z zaburzeniam odżywiania, wcześniejsze doświadczenia traumatyczne.
Aby dokonała się zmiana, trzeba odnaleźć przyczynę trudności. Bo jeżeli powodem nadwagi jest kompulsywne jedzenie słodyczy, a zaburzenie odżywiania jest napędzane niskim poczuciem własnej wartości, to nie wystarczy tygodniowy detoks, czy jeszcze mocniejsze trzymanie się zasad diety. Warto zbadać przyczyny, funkcję i dobrać odpowiednie narzędzia, a wszystko w bezpiecznej relacji. Jako psycholożka i psychodietetyczka właśnie w tym się specjalizuję.
Koncentruję się na pomocy
Moją rolą jest wspierać i wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie, pomóc Ci żyć życiem, którego chcesz. Nie pracuję w sposób dyrektywny, nie nakazuję, nie daję gotowych rozwiązań, nie oceniam, nie pospieszam. Nie otrzymasz ode mnie jadłospisu. Największym wzruszeniem są momenty obserwowania wewnętrznej przemiany moich klientek. Wtedy wiem, że to co robię, ma sens.
Wierzę, że małe zmiany składają się na wielkie sukcesy
Stosuję metodę małych kroków, która jest całkowicie inna niż tradycyjne podejście, które raczej popycha nas w kierunku szybciej i więcej. Zmiana jest trudna. Korzystajmy ze swoich mocnych stron, umiejętności i zasobów, jednocześnie uszanowując, że zmiana potrzebuje czasu, a my jesteśmy na starcie.