Półki w księgarniach uginają się pod ciężarem poradników dietetycznych proponujących najrozmaitsze diety. Z drugiej strony liczba osób z nadwagą stale rośnie, a 95% osób odchudzających się wraca do wagi sprzed diety lub wyższej. Wniosek jest jeden – diety nie działają. Pisząc słowo „dieta”, mam na myśli czarodziejskie pokarmy, suplementy, ściśle wyważone proporcje białek, cukrów i tłuszczów, niełączenie, niejedzenie, diety jogurtowe, owocowe… i inne metody, których autorzy obiecują rozwiązanie wszystkich problemów z wagą. Podobno istnieje 1800 najrozmaitszych diet. Niektóre są wymyślne, inne nawet śmieszne. Te najagresywniej promowane są jednocześnie najbardziej niebezpieczne.
Znam osoby, które nieustannie są na jakiejś diecie. Niektóre nawet mówią, że całe życie. Przyznają, że żadna im jeszcze trwale nie pomogła i wciąż czekają na dietę, która odchudzi szybko, łatwo i przyjemnie. Mówię wtedy: Nie miej złudzeń. Nie ma i nie będzie diety cud. Diety nie działają! Przyjrzyjmy się, dlaczego:
Odchudzamy się sezonowo
Odchudzamy się przed Sylwestrem, ślubem, wakacjami. Jesteśmy zdeterminowani i zmotywowani. Ale najczęściej są to diety tak rygorystyczne, tak zaprzeczające naszym potrzebom, że zamiast w lepsze samopoczucie wprowadzają w dyskomfort i stres, a kiedy się nie uda – w poczucie winy. Sezonowe odchudzanie, które rozpoczyna się nagle i z założenia nie będzie trwać długo, jest dla organizmu stanem totalnej dezorientacji. Rozregulowuje metabolizm, ciągłymi wyrzeczeniami wywołuje zły nastrój, a później efekt jo-jo. Takie skakanie z diety na dietę powoduje chudnięcie, a potem tycie.
Poza impulsem do działania przyda się plan
„Od jutra się odchudzam” – to zdanie powtarzaliśmy sobie wiele razy, najczęściej po obfitej kolacji lub weekendowym szaleństwie. Rano okazywało się, że w lodówce nie ma nic „dietetycznego”, a po pracy niczym prehistoryczny człowiek polujący od tygodnia, zjadaliśmy wszystko, co było w zasięgu wzroku. Chcieliśmy dobrze, a wyszło, jak zwykle. Bo do jakiejkolwiek zmiany w odżywianiu potrzebny jest plan i wcześniejsze przygotowanie.
Samo obcinanie kalorii nie wystarcza
Wszelkie „diety” oparte jedynie na redukcji przyjmowanych kalorii są nieskuteczne w perspektywie długiego czasu. Kiedy postanawiamy „mniej jeść”, najczęściej wybieramy te same produkty, które dotychczas jedliśmy, tylko w mniejszych ilościach. Łatwiej jest jeść mniej tego, co się lubi, niż przerzucić się na to, za czym w danym momencie nie przepadamy. Obniżamy kaloryczność posiłków, ale ponieważ produkty dalej są wysokokaloryczne, musimy jeść maleńkie porcje, które nie zaspokajają głodu. W efekcie nie dojadamy, chodzimy wiecznie głodni, pojawiają się niepohamowane napady chęci zjedzenia czegokolwiek. Kiedy obniżamy kaloryczność, ale w dalszym ciągu jemy produkty nisko odżywcze, dostarczamy jeszcze mniej wartościowych składników. Odbija się to na kondycji skóry, ilości włosów oraz samopoczuciu i odporności. Dlatego diety odchudzające, które polegają jedynie na redukcji liczby kalorii, nie zdają egzaminu. Czasem nawet zaostrzają problem, ponieważ obniżają tempo metabolizmu, w wyniku czego po zakończeniu ich stosowania przybywa więcej kilogramów, niż ubyło. Zamiast zmniejszać porcje tego, co jemy, lepiej zastępować je pożywieniem bogatym w składniki odżywcze, witaminy, minerały, błonnik i roślinne substancje aktywne. Takie pokarmy są sycące, gęste odżywczo, a przy tym niskokaloryczne. Spożywanie dużych porcji potraw o dużej gęstości odżywczej to klucz do sukcesu. O tym jakie produkty mają dużą gęstość odżywczą, pisałam niedawno – Dlaczego informacja na etykiecie nie mówi całej prawdy?
Gorzej jemy, niż wiemy
Dostęp do wiedzy na temat odżywiania jest praktycznie nieograniczony. Powinniśmy już dużo wiedzieć. Jednak popularność diet, które nie są ani mądre ani racjonalne, pokazuje, że z wiedzą jest nie najlepiej. Jak już wiele razy pisałam, internet roi się od informacji, które sobie zaprzeczają i powodują w głowie mętlik. Kiedy uda nam się już odnaleźć w strumieniu informacji, rozum i tak przegrywa w pojedynku z sercem i przyzwyczajeniami.
Rewolucja to stres
Kiedy postanawiamy schudnąć, fundujemy sobie totalną rewolucję, najczęściej z dnia na dzień. Rezygnujemy z niezdrowego jedzenia, słodyczy, kupujemy karnet na siłownię. Zaczynamy jeść same zdrowe produkty, ćwiczymy prawie codziennie. Musi być idealnie. Taka nagła rewolucja to przede wszystkim stres metaboliczny, ale też psychiczny. W tej sytuacji organizm jest zdezorientowany i broni się, robiąc zapasy. Diety, które sobie serwujemy, są zbyt rygorystyczne, pełne wyrzeczeń i zakazów. W ten sposób fundujemy sobie stres, z którego chcemy jak najszybciej się uwolnić. Prędzej czy później tak się dzieje. Wracamy do starych nawyków i poprzedniej wagi.
Samokontrola wyczerpuje się
Dieta z definicji kojarzy się źle. „Nie mogę, bo jestem na diecie” – osoby, które wypowiadają tego typu zdania najczęściej są przygnębione z powodu diety, źle im z nią i marzą o dniu, kiedy się skończy. Nie dojadają, chodzą głodne. Permanentny stan głodu uwrażliwia na bodźce – docierające zapachy kuszą bardziej niż zwykle, piosenka kojarzy się z jakimś daniem, a dookoła widać samych jedzących ludzi. Walka z pokusami w takich warunkach jest trudna, przez co samo odchudzanie jest nieprzyjemne i męczące. Postaraj się przez minutę nie myśleć o białych niedźwiedziach. Już? Jestem pewna, że Twoja uwaga skupiała się właśnie na białych niedźwiedziach, aby próbować o nich nie myśleć (psychologowie chcą zbadać chyba wszystko…). Podobnie, kiedy skupiamy się na diecie, nasza uwaga koncentruje się na niedozwolonych produktach, na pokusach i uczuciu głodu, aby je pokonać. Myśli krążą wokół jedzenia, zakazów i nakazów. Podczas diety jesteśmy zmęczeni kontrolą i prędzej czy później możliwości, tzw. zasoby kontroli, wyczerpują się. Kiedy tracimy kontrolę i puszczają hamulce, zaczynamy jeść. Tak trwa błędne koło kontrolowania diety, utraty kontroli, objadania się i po jakimś czasie znów diety.
Mamy mylne wyobrażenia na temat odchudzania
Popularne diety i pseudonaukowe porady spowodowały, że odchudzanie zaczęliśmy postrzegać w kategoriach samych wyrzeczeń – słodyczy nie, alkoholu nie, ziemniaków nie, chleba nie itd. Wydaje się, że tylko zdecydowane i rygorystyczne diety mogą przynieść efekty. 1000 kcal, eliminacja węglowodanów, dieta kapuściana, jogurtowa – to tylko nieliczne przykłady. Odchudzanie kojarzy się z ciągłym głodem, odmawianiem sobie przyjemności i zajadaniem marchewki na przemian z kiełkami. Dlatego albo nie podejmujemy wysiłku, albo szybko rezygnujemy.
Efekty w odchudzaniu przynosi porzucenie wszystkich restrykcyjnych diet. Diety nie działają! Diety tuczą! Eksperymentowanie z dietami proponowanymi przez poradniki, stosowanie rzekomo skutecznych trików lub suplementów nakręca tylko błędne koło chudnięcia i tycia. Ciągłe wyrzeczenia, głodzenie się i katowanie produktami, których nie lubimy, nie przyniesie trwałych efektów. Odżywianie to przede wszystkim zdrowie i przyjemność jedzenia. Skupienie się na zdrowiu, a nie na masie ciała, zaowocuje także schudnięciem. Utrata wagi nie będzie spektakularna, ale trwała.
Dziesięć lat temu zmieniłam swój sposób odżywiania
Na stałe. Nie przeszłam na żadną dietę. Czytałam, gotowałam, szukałam w sklepach zdrowych produktów i zwracałam uwagę na to, co lubię, co mi służy, a co nie pasuje do mnie i mojego stylu życia. Wyniki badań się poprawiły, trądzik zniknął, a kilka kilogramów ubyło.
Skoro diety nie działają, to co? Zmiana nawyków żywieniowych – tylko dzięki niej można osiągnąć trwałe efekty w odchudzaniu. Oznacza to zmianę na lepsze i na stałe (!), która zaowocuje zdrowiem, odpowiednią wagą i dobrym samopoczuciem. Polecam. Sprawdziłam na sobie. I jeszcze jedno: jedzenie naprawdę może być pozytywne, satysfakcjonujące i bez wyrzutów sumienia.