Podobno kobiety nie marzą o księciu z bajki, ale o tym, aby jeść i nie tyć.

Niezależnie od tego, czy to prawda, czy tylko śmieszny mem, jest to przykład myślenia życzeniowego. Ludzie myślący w ten sposób chcą zjeść przysłowiowe ciastko i je mieć. Nie chcą się zmienić, ale żyć tak, jak do tej pory i nie odczuwać negatywnych konsekwencji dotychczasowego działania. Mówią chciałbym/chciałabym schudnąć, ale zmiana pozostaje na poziomie pragnienia. Myślenie życzeniowe utrudnia zrobienie pierwszego kroku, ponieważ łatwiej jest myśleć o zmianie, niż pracować nad jej przeprowadzeniem. Wiele osób życzyłoby sobie, aby samo przyznanie się do problemu było w stanie je rozwiązać.

Już samo wyobrażenie sobie rzeczy lub stanu, które chcemy osiągnąć, może powodować poczucie spełnienia, a przede wszystkim redukować napięcie wynikające z braku lub lęku. Jest więc nie tylko wygodne, ale też satysfakcjonujące. Myślenie życzeniowe może polegać na wyobrażeniu sobie szczęśliwego zakończenia procesu odchudzania (kupuję sukienkę o kilka rozmiarów mniejszą) lub ciągu pozytywnych zdarzeń (skutecznie walczę z pokusami, codziennie gotuję zdrowy obiad). Jeżeli pragniemy schudnąć, to w wyobrażaniu sobie sukcesu na końcu drogi nie ma niczego złego. Może przynieść ulgę i zwiększyć motywację pod warunkiem, że wraz z wyobrażeniem osiągnięcia celu np. w postaci upragnionej sylwetki, idą w parze konkretne działania. Tego typu „wyobrażanie sobie” nazywamy wtedy wizualizacją, która jak dowodzą badania, zwiększa skuteczność działania.

Myślenie życzeniowe z jednej strony hamuje podjęcie jakichkolwiek działań. Z drugiej zaś, kiedy zdecydowaliśmy się zrobić pierwszy krok, można na nim oprzeć podjęcie decyzji o odchudzaniu. Druga opcja niesie ze sobą niebezpieczeństwo zwłaszcza na etapie planowania, kiedy obmyślamy, np. jak i kiedy będę jeść, jaki sport wprowadzę do kalendarza. Założenie, że „wszystko zawsze” się uda, w sytuacji nawet niewielkiego niepowodzenia obniży naszą motywację. Myślenie życzeniowe zakłada niestety idealny scenariusz, a mianowicie nieograniczone zasoby siły woli (Kiedy postanowię schudnąć lub więcej się ruszać, to na pewno wytrwam), brak pokus i wyjątkowych okoliczności, które mogą pokrzyżować plany (Teraz musi się udać). Zapominamy, że potknięcia są nieodzownym elementem każdej zmiany! Pokusy i trudności możemy napotkać zawsze – w postaci słodyczy leżących przy prawie każdej kasie sklepowej, na spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi, gdzie zwykle jest dużo jedzenia i nie zawsze wypada odmówić gospodarzowi oraz wieczorem, gdy przychodzi zmęczenie utrudniające gotowanie lub sport. Do wszystkiego dołączmy brak czasu, który jest syndromem naszych czasów. Idealny scenariusz w głowie ma się więc nijak do rzeczywistości.

zdj: kobieta.onet.pl

Ktoś powie: Zaraz, zaraz! Przecież potrzebne jest pozytywne myślenie… Oczywiście, że tak, ale nie mylmy życzeniowego myślenia z optymizmem. Mylenie życzeniowe to taki sposób rozumowania, którego założeniem jest stwierdzenie „chciałbym, ale nie koniecznie mam zamiar coś z tym zrobić”, a więc prowadzi do bierności. A kiedy już podejmuję jakąś aktywność, podjęcie decyzji opiera się na wizji idealnego scenariusza, przez co działania nie przybliżają nas do celu. Optymizm natomiast nie wyklucza aktywności. Pozytywne myślenie służy temu, aby myśli ukonkretniły się w cel, do którego dążymy i w którego osiągnięcie wierzymy. Oczywiście samo optymistyczne nastawienie nie wystarcza. Porzucenie starych zachowań, nawet tych niechcianych, może wzbudzać lęk i dezorientację. Mogą być na tyle utrwalone, że stały się integralną częścią naszego życia. Nawet zachowania problemowe niosą wiele korzyści. Przysłowiowa chęć zjedzenia wszystkiego na co mam ochotę, może dawać poczucie bezpieczeństwa, przynależności do jakiejś grupy, a także być substytutem bliskości, lekarstwem na nudę lub po prostu przyjemnością.

Żadna myśl nie ma mocy sprawczej. Natomiast stworzenie w głowie planu, jednocześnie pozytywnego i realistycznego, pomaga uświadomić swoje cele, aby potem wcielić je w życie. Pozytywne myślenie niech stanie się paliwem na drogę w kierunku celu, a nie przedłużającym się postojem.